Niedawno wpadł w moje ręce mały świecący gadżecik, który natychmiast postanowiłem przetestować w zastosowaniach light painting. Zabaweczka jest sygnowana marką Energizer i nazywa się Glowstick. Już wcześniej trafiłem w sieci na informację na temat tej zabawki i bardzo spodobała mi się charakterystyka światła emitowanego przez nią. Niestety pomimo usilnych poszukiwań nie udało mi się namierzyć sprzedawcy w kraju.Pozostało mi jedynie skorzystać z serwisu eBay i zakupić za granicą. W komplecie mamy dwa kolory – pomarańczowy i zielony. Światło emitowane jest przez pojedynczą LED i filtrowane przez barwną obudowę. Pomarańczowa świetnie nadaje się do tworzenia efektu płomieni. Poprzez machanie światełkiem w trochę chaotyczny sposób możemy uzyskać efekt języków ognia, który nieco przypomina fraktale generowane przez niektóre programy graficzne. Poniżej zamieszczam kilka próbek możliwości tej zabawki.
Gadżetem istotnie bardzo realistycznie można naśladować płomienie. Efekt pierwszorzędny.
Zdaniem mojej żony aparaty fotograficzne, lampy błyskowe, statywy i wszystkie inne akcesoria fotograficzne – to wszystko są zabawki – dla dużych chłopców. Wychodzi jednak ze słusznego założenia, że lepiej jest, gdy moim wyzwaniem jest zrobienie ciekawej fotografii niż poszukiwanie lekarstwa („lekarki”?) na kryzys wieku średniego. 😉
Mam pytanie odnośnie fotografii z ławeczką i zielonymi „efektami” pod nią. Na zdjęciu widać, że że śnieg w tle ma kolor żółty. Czy jest to efekt światła zastanego?
I jeszcze kilka słów nie związanych z tematem artykułu. Ostatnio zgłębiam wiedzę zwartą w pozycji o banalnym tytule, lecz niebanalnej treści – „Książkę o fotografowaniu” Andrzeja Mroczka. Wręcz fascynujące (a czasami dziwne) są pomysły, na jakie wpadali fotografowie, aby osiągnąć zamierzony efekt. Jeden z nich został wykorzystany przy fotografowaniu „Biblii z lipowego drzewa”, czyli ołtarza z Kościoła Mariackiego w Krakowie będącego wówczas w renowacji na Wawelu. Otóż wystąpił problem, gdyż fotografowanie tego obiektu z użyciem lampy błyskowej czy nawet kilku lamp i tak powodowało powstawanie cieni, które bardzo psuły kompozycję ujęcia. Fotograf wpadł wtedy na pomysł, aby olbrzymi ołtarz oświetlić jedną lampą zawieszoną u sufitu i … wprawioną w ruch wahadłowy. W połączeniu z odpowiednio długą ekspozycją fotograf otrzymał taką fotografię, jakiej oczekiwał. Innym „rodzynkiem” jest przedstawienie sposobu wykonania fotografii wojskowego cmentarza w Normandii z „obrysowanymi” światłem krzyżami, której wykonanie zajęło autorowi bagatela … trzy noce. Lektura tej książki po raz kolejny potwierdza tezę, że fotografowanie wymaga dużo pomysłowości i inwencji, a nie wyłącznie przyłożenia aparatu do oka i naciśnięcia spustu migawki.
Hehe, jako kontrargument można zapytać żony czy torebki, szminki, dziesiątki par butów, kolczyki itp. gadżety to nie są przypadkiem zabawki dla dużych dziewczynek? 😉 A poważnie to zdjęcie z ławką było robione przy dużym udziale światła lamp sodowych. ławkę oświetliłem zwykłą LEDową latarką o raczej zimnym świetle. Gdy skorygowałem balans bieli aby śnieg wyszedł poprawnie wtedy ławeczka świeciła upiornym, niebieskim światłem, trochę zbyt niebieskim jak na mój gust. Wolałem więc zostawić to w takiej formie.