Magia starej optyki

Helios 44

Dawno nie poruszałem na blogu tematów sprzętowych. Pora nadrobić te braki. Wprawdzie nie należę do tzw. onanistów sprzętowych, lecz nie da się ukryć, że posiadając określony sprzęt dobrze jest poznać go na tyle, aby wykorzystując jego właściwości, sprawnie realizować swoje pomysły.

Posiadając aparat z wymienną optyką nie jesteśmy skazani wyłącznie na systemowe szkła. Godząc się na pewne kompromisy możemy w zasadzie wykorzystać dowolny obiektyw. Tyczy się to zwłaszcza posiadaczy bezlusterkowców, które przez brak lustra posiadają mniejszą odległość pomiędzy bagnetem a matrycą i dobierając odpowiedni adapter umożliwiają podpięcie w zasadzie dowolnej optyki. Nie należą do wyjątków sytuacje, gdzie zapaleńcy podłączają do swoich korpusów naprawdę zabytkowe obiektywy, obiektywy z projektorów filmowych lub np. szkła anamorficzne. Jak widać, daje to ogromne możliwości kształtowania obrazu, wykorzystując specyficzne właściwości optyki poszczególnych obiektywów.

W dzisiejszym wpisie chciałem przekazać kilka słów o bardzo popularnym radzieckim obiektywie HELIOS 44. W sieci wprawdzie jest sporo informacji na jego temat, ja jednak nie będę się skupiał na stricte technicznych parametrach typu rozdzielczość, winietowanie, aberracje itp. Mnie interesuje głównie plastyka obrazu, jaką za jego pomocą jestem w stanie uzyskać. Doskonałość techniczna sprzętu to dla mnie często sprawa drugorzędna. Akurat w przypadku tego obiektywu lista jego wad jest dość długa, nie przyćmiewa jednak charakterystycznej plastyki, jaką daje użycie tego szkła.

Do rzeczy więc. Helios 44 to stara konstrukcja, bazująca na schemacie optycznym powojennego, niemieckiego Biotara z fabryki Carl Zeiss Jena (58mm/F2), posiadająca 6-listkową przysłonę, maksymalny otwór względny 2.0. Na przestrzeni dziesiątek lat produkowany w wielu wersjach i w kilku radzieckich fabrykach. Egzemplarz, który podsiadam to wersja 44M-4, wyprodukowana w fabryce Valdai. W naszym kraju obiektyw popularny głównie ze względu na fakt, że stanowił standardowy, kitowy obiektyw aparatów Zenit. Sporo ich na rynku wtórnym. Poszczególne egzemplarze różnią się wyglądem i jakością optyczną. Ponoć do legendarnych należą egzemplarze 44-3, wyprodukowane w białoruskiej fabryce Belomo. Zakres przysłon od 2.0 do 16, zakres ostrości od 0,5 m do nieskończoności, mocowanie to gwint M42x1.

Na rynku dostępnych jest całe mnóstwo adapterów, do chyba wszystkich systemów. Ja podpiąłem go przez adapter do systemu micro 4/3, popularnej w Polsce firmy Fotga. W połączeniu z moim Olympusem daje efektywną ogniskową 116mm, co stanowi niezbyt długi teleobiektyw o zakresie, który można określić jako „portretowy”. Poniżej kilka zdjęć obiektywu oraz w komplecie z adapterem i aparatem, który w połączeniu z nim nie wygląda już jak zabawka 😀

 

Poniżej zaprezentuję kilka zdjęć, na których nie widać największego atutu tego obiektywu, a o którym za chwilę. Obiektyw po przymknięciu do 4-5,6 rysuje dość poprawnie, aczkolwiek bez rewelacji, widać na zdjęciach jego cechę, objawiającą się jako lekki zafarb w ciepłej tonacji, który nadaje zdjęciom odrobinę staroświecki charakter.

 

Z pewnością najciekawszą cechą tego obiektywu jest charakterystyczne rozmycie obszarów znajdujących się poza strefą ostrości popularnie określane jako bokeh (rany, jak ja nie cierpię tego nazewnictwa). Jak zapewne większości z Was wiadomo stopień rozmycia zależy od kilku czynników, np. od relacji odległości w kadrze, jak blisko znajduje się aparat od głównego motywu zdjęcia w stosunku do tła, jaka jest ustawiona wartość przysłony, jaka długość ogniskowej.
Równie ważny jest sam charakter rozmycia, kształt nieostrych elementów.

W przypadku Heliosa mamy do czynienia z tzw. swirly bokeh, czyli z czymś co można  określić jako swoiste skręcenie, czy też zawirowanie nieostrych elementów w tle. Ma to swój urok i plastyka takiego obrazu jest bardzo ciekawa. Przyznaję bez bicia, że szkło służy mi głównie dla takich, plastycznych zabaw. Poniżej kilka zdjęć ilustrujących powyższe słowa.

 

Sam fakt płytkiej głębi ostrości, która w niektórych przypadkach jest naprawdę papierowa, szczególnie w połączeniu z kolorowymi obiektami rozmytymi na pierwszym planie, daje wprost spektakularne efekty. Punkty świetlne w tle zamieniają się w świetliste baloniki, co dodaje zdjęciu prawdziwej magii. Efekt jest tym większy im dalej jest tło, a motyw zdjęcia bliżej aparatu. Jako że mamy do czynienia z manualnym szkłem trzeba naprawdę uważać przy ustawianiu ostrości. Ja korzystam z lupy w czasie ostrzenia, a jeśli aparat posiada taką funkcję, to najlepiej chyba użyć opcji „Focus peaking”, która to funkcja podświetla nam w podglądzie ostre strefy w kadrze i najlepiej się do tego nadaje

 

Zdjęcia robi się takim obiektywem dość trudno i często trzeba się decydować jaki element zdjęcia ukazać ostro. Oczywiście można przymknąć przysłonę i powiększyć obszar głębi ostrości, ale przymykając przysłonę tracimy to bajeranckie rozmycie, dla którego go używamy 😉  Na szczęście pierścień ostrości pracuje płynnie i dość delikatnie, co sprawia, że wszelkie korekty nie są jakimś dużym problemem.

Jedną z poważnych wad tego obiektywu jest słaba (nawet bardzo) odporność na pracę pod światło. Wiąże się to z kiepskiej jakości powłokami przeciwodblaskowymi, co w zasadzie jest znakiem firmowym większości radzieckiej optyki. Wystarczy tutaj, że skierujemy obiektyw w stronę, gdzie mamy kawałek jasnego nieba i natychmiast na ciemnych fragmentach kadru pojawia się coś w rodzaju mgiełki, przez co ogólny kontrast spada dramatycznie. W przypadku gdy słońce bezpośrednio świeci na soczewki obiektywu efekt jest naprawdę dramatyczny. Jedyny sposób, to osłaniać obiektyw przed takim światłem lub… twórczo wykorzystać taki efekt. To, że da się zrobić w takich warunkach zdjęcia ilustrują poniższe fotografie, kilka ostatnich zrobiłem wykorzystując flary w celu podkreślenia bajkowego, czy też onirycznego charakteru ujęcia.

 

Podsumowując, jest to naprawdę ciekawe szkło, które warto posiadać, lecz trzeba go umiejętnie używać i nie popadać w przesadę. Całkiem zgrabnie nada się do zdjęć makro, po uzupełnieniu o zestaw pierścieni. Jak twórczo można wykorzystać to stare szkło, niech posłuży przykład rosyjskiej fotografki, Svobody Andreevej, która w pomysłowy sposób wykorzystuje wyżej opisane cechy tego obiektywu. Mając dwa egzemplarze takiego szkła można pokusić się o wykonanie moda, polegającego na odwróceniu przedostatniej soczewki. Obiektyw tworzy wtedy efekt określany jako Petzval – od nazwy obiektywu, który rysuje w taki, bardzo charakterystyczny sposób. Moim zdaniem jednak efekt jest bardzo przerysowany i do wykorzystania sporadycznie, dlatego napisałem, że jeśli ktoś ma dwa.

Popularność Heliosa wzrosła ostatnio, kiedyś za egzemplarze w dobrym stanie można było zapłacić kilkadziesiąt złotych, dzisiaj ciężko trafić takie szkło za mniej niż 150-200 PLN, a zadbane egzemplarze 44-3 z fabryki Belomo chodzą nawet za ponad 400 PLN. Myślę jednak, że  warto spróbować i warto dodać nieco niedoskonałości, będącej swego rodzaju magią, do dzisiejszego cyfrowego, trochę zbyt sterylnego świata.

Pozdrawiam serdecznie i zachęcam do komentowania i dzielenia się swoimi doświadczeniami w wykorzystaniu starej optyki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *