Ball Bungees po mojemu

Pobawię się tym razem w Adama Słodowego i pokażę, w jaki sposób wykonałem niezwykle przydatny gadżet jakim są Ball Bungees. Ilość zastosowań zależy tylko od fantazji i wyobraźni użytkownika. Użyteczność Ball Bungees można porównać chyba jedynie do Duct Tape, jednak Ball Bungees jest wielokrotnego użytku. Oryginalne Ball Bungees dostać można głównie w sklepach Walmart, w Polsce w zasadzie niedostępne – na Allegro można ew. kupić 3 szt. za 15 PLN. Trochę drogo. Zachęcony eksperymentami Jarka Sikory z blogu „Studio w plecaku”  postanowiłem wykonać je samodzielnie. Jarek Sikora poradził sobie z problemem kupując drewniane guziki i mocną, okrągłą gumkę. Zaletą takiego podejścia do sprawy jest z pewnością minimum potrzebnych narzędzi (właściwie chyba tylko nożyczki). Ja postanowiłem wykonać sobie Ball Bungees w sposób bardziej przypominający oryginał.

Długo zastanawiałem się nad tym, z czego wykonać kulki, aż pewnego razu napotkałem w sklepie z pamiątkami (ja akurat byłem w sklepie typu Cepelia na ul. Szewskiej w Krakowie) bransoletkę wykonaną z drewnianych kulek. Koszt takiej bransoletki to coś koło 5 PLN (11 kulek). Teraz wystarczyło usunąć gumkę łączącą kulki i oto dostałem półprodukt do budowy moich własnych Ball Bungees.

 

Średnica kulki to 19 mm. Przy użyciu wiertarki kolumnowej powiększyłem w każdej kulce otwory wiertłem o średnicy 4mm, a następnie nawierciłem do połowy wiertłem 8 mm. Poniżej rysunek i zdjęcie. Teraz jedynie pozostało zainstalowanie gumek kupionych w pasmanterii (czarna i czerwona – 3 m za 7 PLN), docięcie na odpowiednią długość, przewleczenie przez otwór, zawiązanie węzełka, obcięcie zbyt długich końcówek i voilà, Ball Bungees jak się patrzy.

 

 

 

 

 

 

 

 

Oto Ball Bungees w pełnej krasie. Perfekcjoniści jeszcze mogą dla lepszego efektu pomalować kulki czarną farbą. Jeszcze pokazuję przykładowe zastosowanie tego gadżetu (hehe, wielu strobistów lubi mocować lampy do krzeseł – ja nie należę do wyjątków).

13 thoughts on “Ball Bungees po mojemu

  1. No tak, tylko teraz to przeliczmy… 5 zł za kulki i 7 zł za gumkę, to już 12 zł. Kulek masz 11, a gumki starczy na jakieś 5-7 ball bungee. Do tego dochodzi czas pójścia do sklepu i do cepelii oraz rozwiercania kulek.

    Nie neguję pomysłu – jeśli masz czas i chęci, to super jest zrobić coś samemu i dokładnie tak, jak się chce. Nie wydaje mi się jednak, aby cena z allegro była bardzo wygórowana…

    1. Gumki wystarczyło mi na wszystkie. Dolicz jeszcze koszt przesyłki. Oczywiście nikt chyba nie będzie specjalnie chodził do sklepu po parę drobiazgów aby zaoszczędzić parę złotych. Zawsze się znajdą zwolennicy oryginalnych produktów. Dla mnie akurat nie stanowi problemu zrobić tę parę zakupów przy okazji. Sama praca przy wykonaniu tego to raptem 20 minut, no i satysfakcja z samodzielnie wykonanej pracy :).

    2. @Krzysiek, zrobienie własnym sumptem ball bungees ma jeszcze jeden duży plus. Możesz je wykonać z różnymi długościami gumek. Masz wtedy pełen komfort wyboru – nie musisz zastanawiać się gdzie zawinąć nadmiar gumki lub odwrotnie – niebezpiecznie ją naciągać ryzykując, że pęknie i lampa zaliczy tzw. glebę.

      1. Z ust mi to wyjąłeś. Właśnie zastanawiałem się czy nie dopisać właśnie tego 🙂 Sam zrobiłem właśnie w ten sposób.

    3. OK, to ja chyba wiem, na czym polega różnica między nami i w naszych ocenach:
      a) chyba nigdy nie byłem jeszcze przy okazji w sklepie, w którym mieli takie gumki, (gdzie je kupiłeś?)
      b) nie mam wiertarki (co mogłoby być także poważnym utrudnieniem) 😉

      PS. Jeśli 3m gumki starczyło Ci na 11 kulek, to zrobiłeś je długości 10-12 cm? (300/11 = 27. odejmij 2-3 cm na węzeł – a to chyba mało. Zostaje 24cm i złóż na pół)

      1. Oj, chyba namieszałem trochę. Napisałem 7 PLN za gumki (dokładniej to 7 z jakimiś groszami – rzuciłem okiem tylko na paragon wyrzucając go do kosza), niestety nie sprawdziłem ile tej gumy było faktycznie. Powiem tak, zrobiłem 7 BB o różnej długości (licząc gotowy produkt – od jakichś 20 cm do nawet jednej mającej ok 40 cm) w szufladzie zostały mi 4 kulki i nieco ponad metr gumki czerwonej i mniej więcej tyle samo czarnej. Więc prawdopodobnie kupiłem po 3 metry jednej i drugiej. Gumki kupowałem w pasmanterii w Krakowie w Galerii Krakowskiej(na poziomie -1) przy okazji innych zakupów. Mam nadzieję, że teraz opisałem to bardziej precyzyjnie. Co do wiertarki to akurat wykorzystałem warsztat u mnie w pracy, w domu nie posiadam wiertarki stołowej i imadła do unieruchomienia kulek. Można powiedzieć, że zrobiłem to wykorzystując pewien pomysł, oraz sprzyjające okoliczności. W końcu wszystko i tak będzie zależało od rachunku zysków i strat 😀

      2. @Krzysiek – jak to? – za fotografowanie się bierzesz, a wiertarki nie masz? 😉
        A tak poważnie – jeśli masz problem z dostępem do sprzętu warsztatowego, to rzeczywiście można pomyśleć o wykorzystaniu dużych guzików. Ale i tak nie minie Cię wizyta w pasmanterii. No chyba że sytuacja jest ekstremalna i trzeba poświęcić to co się ma ze sobą (a raczej – na sobie). Zawsze jakaś gumka powinna się znaleźć. 🙂

        Co do przytoczonych przeze mnie słów mistrza Leonarda, to przypominał mi się pewien prosty – ale genialny patent, który co prawda dotyczył lornetki używanej do oglądania nieba, ale z powodzeniem można spróbować go zastosować w odniesieniu do aparatu fotograficznego. Chodzi o to, że lornetkami o większych powiększeniach (jak dla mnie to od 12x w górę) niezbyt komfortowo się obserwuje, ponieważ obraz lornetki trzymanej w rękach – zwłaszcza nieumięśnionego osobnika – zaczyna „pływać”. Oczywiście można lornetkę zamocować na statywie (jeśli się go ze sobą ma), oprzeć o ogrodzenie, drzewo, murek, można też oprzeć łokcie na klatce piersiowej, ale jest to pozycja niezbyt wygodna, zwłaszcza przy kierowaniu lornetki w górę. Tak więc ktoś wymyślił rozwiązanie, do którego potrzebny jest … nierozciągliwy sznurek. Tak na oko – około 2 – 2,5 metra. Trzeba jeden koniec sznurka przywiązać do lornetki (lub aparatu), a drugi koniec puścić przed sobą luźno tak, aby przynajmniej jego część o długości 20 – 30 cm leżała na ziemi. I teraz sedno pomysłu: trzeba przyłożyć lornetkę do oczu i jednocześnie tak nadepnąć tak sznurek, aby lekko się napiął (dla mieszkańców Małopolski – „naszpanował” ;-)). Przy czym lornetkę trzeba trzymać tak, aby cały czas naprężać sznurek. Lornetka przestaje „pływać” i utrzymuje dużo stabilniejszą pozycję niż trzymana bez sznurka. Być może opis jest nieco skomplikowany, lecz wykonanie banalnie proste. Ot, taka nieskomplikowana stabilizacja.

        A jeszcze prostszym patentem jest ZOOM obiektywu stałoogniskowego, stosowany często nieświadomie przez wielu fotografów amatorów, a bywa że i zawodowców. Trzeba po prostu zbliżać się do lub oddalać z aparatem od fotografowanego obiektu. 😉

  2. Doskonały patent. Jak mawiał Leonardo da Vinci – „Prostota jest szczytem wyrafinowania”.
    Zastanawiam się tylko, co autor miał na myśli pisząc „Ilość zastosowań zależy tylko od fantazji i wyobraźni użytkownika.” Przez chwilę nie byłem pewien, czy trafiłem na właściwy blog. 😉

    P.S.
    Na rysunku „przekrojowym” brakuje trzech odcinków: dwóch na „wlotach” otworów (od góry i od dołu) oraz jednego na stopniu. Poza tym przekrój powinien być kreskowany.
    Sorry … to takie małe zboczenie zawodowe. 😉 🙂

    1. Z tym rysunkiem to znam zasady, ale po prostu robiłem to prawie „na kolanie”, na szybko. Poza tym to tylko wpis na przeciętnym blogu, a nie praca dyplomowa 😀

      Edit: Trochę to ostro zabrzmiało, co napisałem powyżej. Mam nadzieję, że Cię nie uraziłem.

      1. Oczywiście że mnie nie uraziłeś. Mam nadzieję, że Ty również moje słowa wziąłeś jako żart. Taki przynajmniej był mój zamysł. 🙂

  3. Dodam swoje dwa grosze 🙂 W swojej wersji użyłam stoperów, zakupionych również w pasmanterii. Najpierw nałożyłam stoper, potem zawiązałam supełek. Jeśli chcę skrócić moją gumkę, to przesuwam stoper do żądaniej długości, blokuję go delikatnym węzłem, żeby się nie przesuwał, a gumkę po użyciu dało się bez problemu rozwiązać.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *