Jak zostałem astronautą ;-)

Pamiętam doskonale, z czasów podstawówki lot Hermaszewskiego w kosmos. Co prawda człowiek był wtedy młody i głupi, ale wydawało się wówczas, że dostęp do przestrzeni kosmicznej dla przeciętnego człowieka to tylko kwestia (niezbyt długiego) czasu. Z tamtych lat zostało we mnie jedynie zamiłowanie do literatury i filmów science-fiction. Gdzieś tam jednak, w podświadomości pozostała tęsknota za światem zdobywców kosmosu. Jakiś czas temu dostałem od mojego kolegi, zajmującego się ochroną roślin stary, niepotrzebny już hełm, używany przy opryskach oraz stary kombinezon. Niewiele się zastanawiając postanowiłem zaadaptować otrzymane gadżety do jakiejś sesji zdjęciowej. Zamierzałem osobiście przebrać się i „poudawać” bohatera kosmosu :). Większość z nas doskonale pamięta filmy „2001 – Odyseja kosmiczna”, „Obcy” itd. w których bohaterowie używają skafandrów wyposażonych w hełmy z lampkami oświetlającymi ich twarze. Pomyślałem, że przydałoby się wykonać podobny gadżet do mojego hełmu. Wkleiłem więc do środka kilka LEDów wydłubanych z zepsutej latarki czołowej, podłączyłem kabelkami z wyłącznikiem i koszyczkiem na baterie z tej samej latarki i już posiadałem rekwizyt świetnie prezentujący się na zdjęciach. Po ubraniu kombinezonu, dołożeniu grubych, gumowych rękawic i butów używanych w energetyce do prac przy wysokim napięciu miałem już wszystko co potrzebne do zrobienia „kosmicznej” sesji.

Prezentowane poniżej zdjęcia powstały podczas dwóch sesji, w jednej lokacji (przemysłowe zbiorniki o dużej kubaturze). Zdjęcia wykonałem oczywiście w nocy, oświetlając praktycznie tylko lampami błyskowymi. Przy sesji pomagał mi mój niezastąpiony brat, który manipulował sprzętem oświetleniowym i wyzwalał migawkę. Zaraz na początku przekonałem się co czują aktorzy grający w takich filmach. Okazało się, że LEDy świetnie spełniają swoją funkcje tzn. nieźle oświetlają moją twarz (i po to są one używane w filmach – aby aktorzy mogli grać twarzą) natomiast ich blask sprawia, że kompletnie nic nie widziałem, co się dzieje za szybą hełmu. Schemat postępowania był mniej więcej taki: na początku ustawialiśmy kadr i światła, następnie ustawiałem się do zdjęcia, a potem brat krzyczał do mnie odpowiednio korygując moje pozy. Przez hełm niewiele oczywiście słyszałem więc brat musiał swoje krzyki powtarzać wielokrotnie „Prawa ręka wyżej!” krzyczał, ja na to „Co niżej!?”,  „Wyżej mówię!”, „Ale co wyżej!?” i tak w kółko. Jakoś jednak daliśmy radę.

Teraz krótko o samych zdjęciach. Pierwsze dwa zdjęcia miały ten sam setup: jedna lampa umieszczona u góry (YN-560) przymocowana ball bungee do drabinki i świecąca pionowo w dół, z założonym gridem, druga lampa (SB-24) świecąca przez dyfuzyjną parasolkę pełniła rolę światła wypełniającego i ustawiona na 1/4 mocy. Czas naświetlania tak dobrany,  aby twarz była odpowiednio oświetlona ISO 100, F 5,6, 2 s. Na pierwszym zdjęciu trzymam w ręce świecący gadżet wykonany z wyjętej ze starego skanera zimnej katody, podświetlającej skanowany obraz wraz z przetwornicą (zasilanie 12V – 8 x baterie AA).

Następne zdjęcie zrobiliśmy we włazie zbiornika. Parasolkę z SB-24 umieściłem wewnątrz zbiornika, w taki sposób aby światło przefiltrowane przez nią dawało ostro wypalone tło, druga lampa oświetlała mnie z zewnątrz, z odległości ok 5 m, bez modyfikatorów (zoom palnika ustawiony na 105 mm) parametry identyczne jak wyżej.

Na drugą sesję musieliśmy poczekać kilkanaście dni. Tym razem było okropnie upalnie mimo później godziny. Po ubraniu stroju w ciągu kilku minut dosłownie  „pływałem” w kombinezonie więc sesja nie trwała długo.

 

 

Pierwszy setup był banalny: jedna lampa z gridem oświetlająca schody dawała efekt reflektora, w ręku świecący gadżet jak w poprzedniej sesji ISO 100, F 4, 1 s. Drugie zdjęcie wykonaliśmy wewnątrz zbiornika. Setup jak na załączonym obrazku; jedna lampa przez dyfuzyjną parasolkę oświetlała mnie z przodu po prawej, druga z gridem tworzyła plamę światła na tle, dodatkowo wykorzystaliśmy wełnę stalową do zrobienia iskier. ISO 100, F 2,8, 20 s. Niska wartość przysłony związana była z dużą odległością lampy od tła i potrzebą uchwycenia jak największej ilości iskier. Niestety szyba hełmu jest totalnie przepalona, chociaż w połączeniu z iskrami tworzy dość interesujący efekt i tak bardzo nie razi. Lampy wyzwalane przerobionymi przeze mnie  RF-602, które szczególnie w sytuacji odpalania lampy umieszczonej wewnątrz stalowego zbiornika sprawdziły się znakomicie. No i tak wyglądała cała moja „kosmiczna” przygoda. Na koniec zacytuję tekst z pewnego filmu „Teraz to ani da Vinci, ani w kosmos nie polecę” 😀

Pozdrawiam, Jarek

4 thoughts on “Jak zostałem astronautą ;-)

  1. Jak widać na realizację dziecięcych marzeń nigdy nie jest za późno. 🙂 Gdybym wcześniej nie przeczytał posta – to znaczy zanim oglądnąłem zdjęcia – zastanawiałbym się, w jakim studio odbyła się sesja. Reasumując – świetne klimatyczne fotografie, istotnie kosmiczne klimaty.

  2. Spoko blog. Wrzuciłem do ulubionych i będę śledził, Ciekawe wykorzystanie eksperymentalnych źródeł światła wplywa inspirująco.Pozdrawiam

    1. Dziękuję 🙂 Zapraszam do zapisania się na newsletter, nie przegapisz wtedy na pewno żadnego nowego wpisu. Poza tym dla subskrybentów dostępne są materiały specjalne np. e-booki.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *