Dymu! Więcej dymu!

Poprzedni wpis poświęciłem wykorzystaniu różnych form ognia w fotografii. Jako że bez ognia nie ma dymu (tak mówią :)) to postanowiłem napisać też parę słów o dymie. Temat nieco pokrywa się z jednym z moich wcześniejszych wpisów poświęconym mgle, różnica polega może jedynie na fakcie większej kontroli jaką posiadamy własnoręcznie wytwarzając dym. Co dostajemy w zamian ?

Przede wszystkim możemy pobawić się światłem, które staje się widoczne i wręcz namacalne. Światło rozproszone przez dym może stanowić doskonałe tło. Jeśli ustawimy aparat względem światła tak,  aby na jego drodze znajdowały się różne obiekty wtedy pojawią się promieniste smugi światła i cienia. Jeśli dym będzie odpowiednio gęsty wtedy nawet jeśli światło skierujemy w inną stronę niż aparat będą w nim widoczne cienie rzucane przez przedmioty znajdujące się na drodze promieni świetlnych. Nie muszę chyba mówić jakie to daje możliwości manipulowania fotografowaną scenerią.

Teraz kilka praktycznych uwag dotyczących samego dymu. Pierwsza sprawa to kwestia techniki jego wytwarzania. Na rynku dostępne są rozmaite urządzenia, tzw. wytwornice dymu, które znakomicie nadają się do tego celu. Ceny zaczynają się już od ok. 300 PLN (przykładowo TUTAJ) aż do nawet 3 kPLN za profesjonalne urządzenia bardzo wysokiej jakości. Różnią się przede wszystkim mocą, wydajnością, możliwościami zaawansowanego sterowania i oczywiście jakością wykonania. Zasada działania takiego urządzenia jest banalnie prosta: we wszystkich urządzeniach do wytwarzania dymu używamy specjalnego płynu, który dozowany jest na grzałkę i stamtąd wydmuchiwany na zewnątrz już w postaci dymu. Niestety wiąże się to ze sporym zapotrzebowaniem na energię ponieważ im większa moc grzałki tym większa wydajność urządzenia. Dlatego też znakomita większość urządzeń zasilana jest z sieci 230 v. Praca w plenerze wiąże się z zakupem urządzeń przenośnych zasilanych napięciem 12 V, niestety bardzo drogich – około 2 kPLN. Alternatywą jest zaopatrzenie się w przenośny agregat prądotwórczy co niestety obciąża nas dodatkowymi kilogramami, wyjście w plener zamienia się wtedy w całą wyprawę 😐 . Ja poradziłem sobie w nieco inny sposób, najbardziej prymitywny tzn. rozpaliłem ognisko i dorzuciłem mokrych liści – skuteczność gwarantowana! :D, niestety wady takiego rozwiązania to mniejsza kontrola nad dymem, łzawienie oczu i uczucie otępienia (to pewnie zależy od gatunku spalanych roślinek hehe), no i fakt, że w studio lub zamkniętych pomieszczeniach użytkowanych w normalny sposób to rzecz nie do zrobienia. Jeszcze kilka słów o zdjęciach tu zamieszczonych. Zdjęcie otwierające wpis to sylwetka mojego brata podświetlona od tyłu lampą błyskową z nałożonym korekcyjnym filtrem full green, F8, 1/30 s, ISO 100, nasycenie kolorów powiększone o jakieś 25% aby podkreślić upiorność światła. Właściwie była to próbna fotografia mająca na celu sprawdzenie efektu i dobranie siły błysku flesza, ale wyszła na tyle dobrze, że zdecydowałem się ją zachować.

Następna fotografia to właściwie to samo za wyjątkiem światła latarki, którą świeciłem przez kilka sekund na twarz, nie podnosiłem tutaj nasycenia kolorów, zwiększyłem czas naświetlania do 15 s i jak widać dodałem rekwizyt w dłoni brata :).

 

 

 

 

 

Tutaj ustawiłem lampę na statywie u góry jak widać na zdjęciu i w taki sposób aby palnik był zasłonięty przez krzyżujące się belki. Naświetlałem 30 s i w tym czasie mój brat malował światłem latarki po poręczach schodów a ja oświetlałem dym w pomieszczeniu, do którego drzwi widoczne są w dolnej, lewej części zdjęcia.

 

 

 

 

Tutaj, z kolei lampa błyskowa ustawiona była za oknem, na zewnątrz budynku z założonym filtrem CTO, dodatkowo moja postać oświetlona lekko latarką, a wokół framugi drzwi pomalowano światłem latarki. Czas naświetlania 30 s.

 

 

 

 

 

I na koniec jeszcze jedno zdjęcie. Zrobione na pięterku magazynu. Lampa ustawiona na parterze i skierowana pionowo w górę. Czas naświetlania 30 s w czasie którego zdążyłem jeszcze pomalować latarką leżącego brata.  Ktoś powie, że takie dymienie liśćmi jakie zafundowaliśmy jest nieprofesjonalne. Zgoda, ale po pierwsze nie posiadam generatora dymu, pomysł powstał spontanicznie w czasie robienia zdjęć z iskrami poza tym na zdjęciu dym wygląda tak samo, niezależnie czy powstanie w wytwornicy czy ognisku. Zaplanowaliśmy następną sesję tydzień później już z pożyczoną wytwornicą i agregatem prądotwórczym. Jakież było nasze zdziwienie gdy zamiast budynków magazynowych zastaliśmy jedynie stertę gruzu. Na szczęście całe to nasze nieprofesjonalne podejście zaowocowało zdjęciami, które może robione na szybko, ale przyniosły nam mnóstwo frajdy i zabawy.

7 thoughts on “Dymu! Więcej dymu!

  1. Efekty bardzo interesujące. Dodam ze swojej strony, że dym można również wytworzyć przy pomocy świec dymnych. Jako że nie jest to portal poświęcony efektom pirotechnicznym – nie będę rozwijał tego tematu. Kto będzie chciał, ten zapewne znajdzie informacje co i jak. Albo też przypomni sobie „doświadczenia” wykonywane w latach swojej młodości. ;-)Muszę przyznać, że niestety moje przymiarki do prób fotografii light paiting spotkały się z tzw. „przedświąteczną korbą” i jak się można domyślić – zmuszony jestem je nieco odłożyć. Prawdopodobnie dopiero po świętach wrócę do tematu. Tylko w pomysły jestem nieco bogatszy. 🙂

    1. Właśnie po dłuższych poszukiwaniach w sieci znalazłem coś takiego
      http://www.sklep-militarny.com.pl/masa-dymna-biala-dym-teatralny-p-438.html
      Myślę, że w plenerze świetnie się sprawdzi, waży przede wszystkim o wiele mniej niż cokolwiek innego. W pomieszczeniach zamkniętych z dostępem do zasilania myślę, że jednak lepsze są wytwornice, a to dlatego, iż efekt jest bardziej kontrolowalny. Myślę jeszcze, że można spróbować też tzw. ciężkiego dymu, który snuje się przy ziemi.

      1. He, he, he … akurat miałem na myśli te bardziej „domowe” sposoby na wytworzenie dymu – ping-pongi, saletra itp. 😉 Polecam stronę http://www.spryciarze.pl – jest to kopalnia pomysłów z różnych dziedzin. Na temat świec dymnych też można znaleźć co nieco. 🙂

        1. tak, tak, wiem i znam, niestety jak napisałem pomysł przyszedł spontanicznie i trzeba było ratować się czym się da. Swoją drogą chyba kupię sobie jakąś tanią wytwornicę, z pewnością przyda się od czasu do czasu. Patenty ze „spryciarzy” znam, jako małolat też bawiłem się w różne niebezpieczne zabawy 😀

  2. Uff … pierwsze koty za płoty. Udało mi się wygospodarować nieco czasu i popełniłem pierwsze moje próby „malowania światłem”. Powiem szczerze – efekty, które udało mi się osiągnąć uważam za nawet nawet. 😉 Zamieściłem najlepsze moim zdaniem fotografie na stronie http://pl.fotoalbum.eu/Benedicto/a666724. Kilka słów na temat pomysłu i jego realizacji. Otóż wymyśliłem sobie, że spróbuję sfotografować rotujący przedmiot, do którego przytwierdziłem kolorowe diody. Zlutowane LED-y połączone przewodami zasilane były baterią. Przedmiotem użytym do testów był wazon na kwiaty, a baterie umieściłem w jego środku. 🙂 Za platformę obrotową posłużyła mi szklana obrotowa patera na tort lub ciasta zakupiona wcześniej w sklepie z AGD, chociaż wcześniej nosiłem się z zamiarem zakupu gramofonu na Allegro. Stanęło jednak na paterze i wydaje mi się, że bardzo dobrze się sprawdziła. Oprócz wazonu sfotografowałem także umieszczone na paterze zapalone świece. Dodatkowo urozmaicałem kadr płomieniami z zapalniczki i „kreskami” wykonywanymi zielonym laserem. Muszę przyznać, że zabawa jest przednia. W każdym bądź razie już myślę o kolejnej „sesyjce” 🙂

    1. No i całkiem sympatyczne zdjęcia. Ciekawy pomysł, ja mam w zamyśle porobić trochę zdjęć z kręcącymi się latarkami na linkach, Ty postanowiłeś pokręcić całym obiektem. Najbardziej podobają mi się zdjęcia pierwsze i ostatnie. Na pierwszym światło jest takie „mięsiste”, a na ostatnim efekt kręcących się świeczek stworzył całkiem interesującą kompozycję, szczególnie w połączeniu z refleksem na szkle.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *