Gdy goni nas czas…

IMG_5660Tak się złożyło, że znajomy poprosił mnie o wykonanie kilku zdjęć na swoim  ślubie, weselu, a także paru zdjęć plenerowych. Spakowawszy więc cały swój fotograficzny dobytek udałem się w blisko 100-kilometrową trasę aby o właściwym miejscu i czasie spełnić swoją obietnicę. Nie będę rozpisywał  się na temat zdjęć wykonanych w czasie ceremonii oraz wesela (z małym wyjątkiem). To typowa reporterka, gdzie zdałem się na automatykę aparatu (z niewielkimi korektami) oraz własny refleks. Skupię się na zdjęciach plenerowych, które w nieco większym zakresie pozwalają na rozwinięcie skrzydeł.

„Rozwinięcie skrzydeł”  to może trochę za wiele powiedziane, w każdym razie pozwala to sprawdzić nasze techniczne umiejętności i zdolność improwizacji. W zasadzie wszystko może sprzysięgnąć się przeciwko nam, trzeba wtedy reagować szybko, dopasować się do sytuacji i wykorzystać każdą okazję do zrobienia zdjęć. Właśnie zdjęcia są najważniejsze. Trzeba pamiętać, że dla pary młodej jest to jedyny, niepowtarzalny dzień i nie możemy pozwolić sobie na rozłożenie rąk i stwierdzenie, iż czegoś się nie dało zrobić. W przypadku zarobkowego zlecenia sprawa wydaje się oczywista, natomiast w przypadku fotografowania dla znajomych, jeśli coś zawalimy narażamy na szwank naszą znajomość (o opinii nie wspomnę).
W moim przypadku przeciwko mnie sprzysięgła się pogoda tzn. nadciągająca burza i chłodne powietrze, wiatr, oraz fakt, iż nie miałem asystenta i musiałem sam sobie radzić ze sprzętem.  Podsumujmy: marznąca panna młoda, wiatr, nadciągająca burza, szare, bezpłciowe światło, brak dodatkowej pary rąk do pomocy. Wymusiło to na mnie minimalizm zastosowanych środków, mimo połowy bagażnika zawalonego statywami, modyfikatorami, blendami etc. Do czego więc sprowadził się ten minimalizm? Brak asystenta i wietrzna pogoda wykluczyła wykorzystanie modyfikatorów światła typu softboks,  czy tym bardziej parasolka. Umieszczone na leciutkim statywie, nawet z balastem odfrunęły by w silą dal. Z jednym wyjątkiem, o którym za chwilę napiszę zdecydowałem się użyć jednego światła, bez modyfikatorów aby rozświetlić kadr i sprawić by choć trochę „poudawać” światło słońca. Jedno światło ma tę zaletę, że stosunkowo łatwo nad nim zapanować, a umiejętnie użyte w plenerze nie rzuca się w oczy swoją nienaturalnością. Idea jednego światła jest szeroko propagowana przez Zacka Ariasa, który prowadzi na całym świecie warsztaty oświetleniowe – jeśli ktoś chętny i majętny może pojechać do Dubaju gdzie co roku Zack udziela się w warsztatach w czasie Gulf Photo Plus. Ale wracajmy na ziemię, podstawowym oświetleniem była jedna lampa (mój staruszek SB-24), ustawiona na statywie i wyzwalana przy pomocy RF-602. Siłę błysku dobrałem tak, aby prawidłowo naświetlić młodą parę, na granicy prześwietlenia sukni panny młodej, dla przysłony 5,6. Oczywiście aparat ustawiony na manualu, czas naświetlania dobrany tak, aby lekko niedoświetlić tło, bez przesady jednak, wyglądało by to wtedy zbyt sztucznie. Lampę ze statywem umieściłem po lewej, lekko z przodu. Jak widać tłem było pole kwitnącego rzepaku, które zażyczyli sobie państwo młodzi. Można pewnie się przyczepić do wielu rzeczy, ale wydaje mi się, że dodałem odrobinę światła do fotografowanej sceny. Naturalne (dostępne) światło było bardzo nieciekawe, niestety nie pomyślałem nawet, że będę pisał o tym na blogu i nie zrobiłem ani jednego zdjęcia bez lampy dla porównania efektu, musicie więc uwierzyć mi na słowo. A propos „dostępnego” światła, w swojej książce „Uchwycić moment” mój guru, Joe McNally pisze, jak to na jednym ze spotkań z legendarnym fotografem Eugene’em Smithem ktoś zapytał czy jedynym dobrym światłem jest dostępne światło (available light). „Tak” – odpowiedział Smith, a po chwili dodał ” To znaczy jakiekolwiek k…wa światło, które jest dostępne”. Zgadzam się z nim w 100%, ja miałem dostępne lampy błyskowe 😉
Poniżej zdjęcia ilustrujące to, co napisałem powyżej.

IMG_5670IMG_5663IMG_5659

 

 

 

 

 

 

 

 

Zdjęcia wywołane w RawTherapee z lekko „podkręconymi” kolorami i dodanym efektem winiety, zdjęcie czarno-białe skorygowałem posługując się mikserem kanałów. Wyretuszowałem również linię elektryczną lekko widoczną na tle nieba.  Zdjęcie otwierające wpis z początku miałem zamiar wykonać w wersji kolorowej, niestety przepaliłem suknię panny młodej i jedynym sposobem na uratowanie ujęcia była konwersja do czerni i bieli, wprawdzie wykonałem kilka ujęć, ale akurat to przepalone było najlepsze.

Jedynym wyjątkiem od przyjętej taktyki braku modyfikatorów było ujęcie z parasolką, lecz trzymaną przez pana młodego, z umieszczoną w jej wnętrzu lampą. Przyznaję się bez bicia, że jest to ograny patent, ale czasami nadaje się w sam raz. Dwa poniższe ujęcia wykonałem właśnie w taki sposób. Potrzebnych było kilka prób w celu dobrania mocy błysku. Pierwsze zdjęcie przedstawia efekt może nawet nieco przerysowany, w drugim przypadku światło subtelnie rozjaśnia cienie i nie jest bardzo widoczne.

IMG_5655IMG_5657IMG_5617

 

 

 

 

 

 

 

Trzecie zdjęcie zrobione jest na trawniku, przed salą weselną, bez użycia dodatkowego światła, w tym przypadku światło było miękkie, rozproszone przez lekkie chmury i wydawało mi się, że dodatkowe światło tylko wprowadzi niepotrzebny chaos.

Na koniec jeszcze dwa zdjęcia zrobione w sali weselnej, późnym wieczorem. W obu przypadkach jedynym „dostępnym” światłem było światło naturalne, czyli kolorowe światła emitowane przez DJ-a oraz niezbyt mocne żarówki. Zdjęcie córki panny młodej wykonałem niemal „w locie” nie zastanawiając się nawet nad oświetleniem. Wyczekałem na ten moment, ustawiając wcześniej jedynie ISO 3200 w aparacie, wprawdzie zdjęciu brakuje nieco ostrości, ale uchwyciwszy ten szelmowski uśmieszek i żywe iskierki w oczach nic więcej nie potrzeba. I ostatnie zdjęcie uchwycone podczas wspólnej zabawy gdzie jedynym źródłem światła były kolorowe DJ-skie światła. Zdjęcie poruszone i zaszumione, ale w jakimś tam stopniu oddające klimat zabawy.

IMG_5695IMG_5697

 

 

 

 

 

 

 

Podsumowując, myślę, że w przypadku gdy trudno zaplanować miejsce i warunki wykonywania zdjęć warto użyć minimalnych środków, dbając jedynie, aby były to właściwie dobrane środki. Niby od nadmiaru głowa nie boli, ale w takich przypadkach chyba może rozboleć. Lepiej skupić się na uchwyceniu uciekających chwil, niż kombinować z setupem oświetleniowym, a potem żałować, że modele już zmęczeni i szczery uśmiech na ich twarzach gdzieś zniknął. Zawodowi modele potrafią przed obiektywem „zagrać” różne emocje, zwykłym ludziom raczej to się nie zdarza. W sumie cała sesja w rzepaku trwała nie więcej niż 20 minut i jest to czas, w którym nawet małe dziecko nie będzie bardzo znudzone. Pozdrawiam Wszystkich czytelników bloga i życzę wielu udanych zdjęć.

3 thoughts on “Gdy goni nas czas…

  1. Jak oglądam te zdjęcia, to dochodzę do wniosku, że „brak dobrego światła” nie jest przeszkodą w wykonaniu dobrej fotografii. Dla chcącego nic trudnego.

    Z bardzo skromnego doświadczenia wiem, że często (choć nie zawsze) zdjęcia wykonane w trudnych warunkach oświetleniowych i przy ekstremalnych nastawach (ISO) wyglądają dużo lepiej, niż by mogło nam się wydawać.

    Tak wogóle to coraz częściej mam chęć spróbować wykonać testy fotografii w bardzo kiepskim świetle. Oczywiście z długimi czasami i ze statywu. Pociągają mnie w tym kierunku jedna rzecz. Takie zdjęcia mogą pokazać dużo więcej oraz wyglądać inaczej niż widzi to fotografujący w momencie wykonywania fotografii. Czyli: niespodzianki mile widziane. 😉

    1. Z pewnością ma na to wpływ różnica pomiędzy naszym postrzeganiem, a tym co potrafi zarejestrować sprzęt fotograficzny. Czasem zwyczajnie nie jesteśmy w stanie dostrzec tego co „widzi” aparat. Tak jeszcze przyszło mi do głowy, to co powtarzam od czasu do czasu, rozmawiając o fotografii z różnymi ludźmi. Minimalizm zastosowanych środków lub ograniczenia, które sami sobie narzucamy często wyzwalają naszą kreatywność, sprawiają, że do głowy przychodzą nam pomysły na wykorzystanie skromnych środków, które nie przyszłyby gdybyśmy dysponowali ciężarówką rozmaitego sprzętu.

      1. Coś jest na rzeczy z tym minimalizmem i kreatywnością. Dzisiaj przy braku odpowiedniego wyposażenia częściej można usłyszeć „nie da się” niż „zrobimy to inaczej”.

Dodaj komentarz

Twój adres e-mail nie zostanie opublikowany. Wymagane pola są oznaczone *